Sobotnie popołudnie spędziliśmy nad Zagłęboczem z rodzinką. Była zaplanowana kąpiel, pieski miały sobie pobiegać, a wieczorkiem grill:)
Na miejsce dotarliśmy jednak w bardzo kiepskich humorach. Lało!!! Bardzo czekaliśmy wszyscy na deszcz, ale miał spaść w niedzielę! Do tego wszystkiego zapomniałam torby Amelii. Nie mieliśmy pieluch, ciepłych ubranek i całej reszty potrzebnych dziecku rzeczy. Pierwsza myśl jaka mi przyszła w tej sytuacji do głowy... to wracamy do domu. Ale zostaliśmy i nie żałujemy. Deszcz w końcu przestał padać. Ubrałam małą w swoją bluzę (miałam jeszcze kurtkę) i swoje spodnie 3/4. Humory wróciły. Jedzonko z grilla było pyszne. Psy mokre ale szczęśliwe, bo wreszcie pograły w piłkę. Nawet udało się nam się w końcu wybrać nad jezioro. Wyjazd można podsumować jako bardzo udany :)
Na miejsce dotarliśmy jednak w bardzo kiepskich humorach. Lało!!! Bardzo czekaliśmy wszyscy na deszcz, ale miał spaść w niedzielę! Do tego wszystkiego zapomniałam torby Amelii. Nie mieliśmy pieluch, ciepłych ubranek i całej reszty potrzebnych dziecku rzeczy. Pierwsza myśl jaka mi przyszła w tej sytuacji do głowy... to wracamy do domu. Ale zostaliśmy i nie żałujemy. Deszcz w końcu przestał padać. Ubrałam małą w swoją bluzę (miałam jeszcze kurtkę) i swoje spodnie 3/4. Humory wróciły. Jedzonko z grilla było pyszne. Psy mokre ale szczęśliwe, bo wreszcie pograły w piłkę. Nawet udało się nam się w końcu wybrać nad jezioro. Wyjazd można podsumować jako bardzo udany :)
Amelka w ciuchach mamy :)